Rozmowa z Krzysztofem Soszyńskim, prezesem zarządu Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych SDCM
Pierwsze słowa nowego prezesa SDCM dla prasy to...
Przede wszystkim chciałbym podziękować Członkom Stowarzyszenia, którzy mi zaufali i wybrali na to stanowisko. Powtórzę też to, co powiedziałem podczas Walnego Zebrania Członków SDCM– jestem i myślę wszyscy jesteśmy niezwykle wdzięczni Alfredowi Franke za wszystkie lata pracy. Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych to jego dzieło. Bez jego energii, wiedzy i zaangażowania byłoby w zupełnie innym miejscu.
Jaką rolę będzie pełnił prezes zarządu po stworzeniu nowego stanowiska dyrektora zarządzającego?
Rola ta zmienia się zasadniczo. Cały ciężar operacyjnego kierowana SDCM przejmuje dyrektor zarządzający, któremu zarząd udzielił szerokiego pełnomocnictwa. Będzie on więc w zasadzie samodzielnie podejmował decyzje i robił wszystko to, czym dotąd zajmował się prezes. Ja natomiast będę reprezentował w czasie dwuletniej kadencji kolegialne ciało, jakim jest zarząd. Będziemy gotowi udzielać Tomkowi Bębnowi wszelkiej możliwej pomocy.
Czy ta zmiana ustrojowa została przez wszystkich członków zaakceptowana?
Zdecydowanie. Proszę pamiętać, że wszyscy mamy obowiązki w przedsiębiorstwach, w których pracujemy. Tymczasem kierowanie Stowarzyszeniem, które wchodzi w skład międzynarodowych organizacji FIGIEFA oraz CLEPA i reprezentuje interesy zarówno dystrybutorów jak i producentów części, wymaga absolutnie pełnej dyspozycyjności, czasem 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu. Zastąpienie Alfreda przez któregoś z członków zarządu nie wchodziło więc w ogóle w rachubę.
Jak członkowie SDCM odebrali decyzję dotychczasowego prezesa o nieubieganiu się o reelekcję?
Oczywiście była to wiadomość, po której musieliśmy ochłonąć. Wszyscy zawsze mieliśmy skojarzenie: SDCM - czyli Alfred, Alfred - czyli SDCM. Uznaliśmy jednak, że musimy tę decyzję zaakceptować. Po tylu latach pracy na najwyższych obrotach, Alfred miał prawo wreszcie zwolnić.
Czy branża może oczekiwać, że Stowarzyszenie będzie reprezentowało interesy niezależnego rynku motoryzacyjnego równie skutecznie jak dotąd?
Mogę to z całą odpowiedzialnością obiecać. Alfred przygotowywał się do przekazania obowiązków przez cały rok, nie ma więc mowy o żadnych perturbacjach. Stanowisko dyrektora zarządzającego objął Tomek Bęben, którego doskonale znamy z pracy w Stowarzyszeniu i który w ciągu kilku lat ścisłej współpracy z Alfredem stał się ekspertem w naszej branży wzbogaconej dodatkowo przez wykształcenie prawnicze. Proces przekazania sterów w Stowarzyszeniu został więc precyzyjnie zaplanowany, tak jak to Alfred ma w zwyczaju. Wszystko jest zapięte na ostatni guzik.
Członkowie Stowarzyszenia nadali Alfredowi Franke tytuł Prezesa Honorowego. Czy to jedynie symboliczny gest, czy coś się za tym kryje?
Oczywiście chcieliśmy przede wszystkim okazać w ten sposób wdzięczność Alfredowi, który położył ogromne zasługi dla rozwoju niezależnego rynku motoryzacyjnego w naszym kraju.
Przyznaję jednak, że jest tu pewne drugie dno. Alfred Franke to nasza marka super premium (śmiech). Pragniemy, żeby służył nam radą jako ekspert Stowarzyszenia. Jesteśmy wdzięczni, że zgodził się nam dalej pomagać.
* * *