Wykres cyklu koniunkturalnego przypomina sinusoidę. Po okresie prosperity nieuchronnie następuje spowolnienie. Jest to dla gospodarki sytuacja naturalna niczym zmiana pór roku w przyrodzie. Słowem – zima idzie, rady na to nie ma.
Nieprzejednane dane
Brzydkie słowo na „k”
Przyznam, że nie lubię mówić o kryzysie, bo to trochę samospełniająca się przepowiednia. Mechanizmy psychologiczno-społeczne działają bowiem tak, że im więcej o kryzysie się mówi, tym więcej firm ogranicza inwestycje, co z czasem staje się makroekonomicznym trendem, a wówczas kryzys gotowy. Badania przeprowadzone przez nas wśród właścicieli i menedżerów firm motoryzacyjnych działających w Polsce istotnie wykazują spadek optymizmu, ale moim zdaniem wynika on z całego szeregu czynników, takich jak na przykład wyzwania czekające naszą branżę, czy niepewność związana z brexitem, tak że nie jest to tylko kwestia niepokoju związanego z pogarszającą się sytuacją gospodarczą naszego zachodniego sąsiada, największego partnera handlowego, także w motoryzacji. Owszem, widzimy spowolnienie, ale taka już jest natura gospodarki i trochę za wcześnie, by mówić o kryzysie. Polska gospodarka pokazała 10 lat temu, że jest w dużym stopniu odporna na zawirowania na świecie. Mam nadzieję, że i teraz wyjdziemy obronną ręką z trudniejszego okresu, choć w Europie nastroje się pogarszają.
mówi Alfred Franke, Prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych, członek zarządu CLEPA.
Skąd się bierze pesymizm
Zachować spokój
Angażując się w przygotowanie na nadchodzące spowolnienie gospodarcze, branża motoryzacyjna nie może jednak stracić z pola widzenia przyszłych trendów, do których również musi się zaadaptować i wyjść im naprzeciw, by utrzymać silną pozycję europejskiej motoryzacji na świecie. Zaprzestanie inwestycji czy też ograniczenie programów badawczych pod pretekstem chwilowego spowolnienia może dla danej firmy okazać się w ogólnym rozrachunku znacznie gorsze od skutków kryzysu, których chciałaby uniknąć.
zaznacza Alfred Franke.